Zarabianie w Internecie na granicy prawa

Darmowa pornografia, fałszywe strony internetowe, kradzież domen i sprzedaż magicznych mieczy. Niektórzy na szemranych interesach w Sieci zbijają fortuny.

Zarabianie w Internecie na granicy prawa
Biznes w Internecie to nie tylko sklepy, reklama i płatne artykuły. W cieniu, z dala od rozgłosu, działa cała branża, która nie obnosi się ze swoimi metodami na zarabianie pieniędzy.

Mimo że wszystkie są legalne albo tak abstrakcyjne, że nieobjęte prawem, to ich skuteczność opiera się w mniejszym lub większym stopniu na oszustwie i wykorzystaniu naiwności internautów.

Darmowa pornografia

Zarabianie w Internecie na granicy prawa

Nie brakuje stron, które dynamicznie wygenerują odpowiedź na każde wyszukiwane pytanie. Strona na ilustracji przekonuje, że znalazła pirackie cracki nawet do losowo wpisanych wyrazów.

Największe pieniądze w sieci od zawsze wiążą się z erotyką. Dlatego opłaca się uruchomienie całej serii małych, darmowych serwisów pornograficznych, które zachęcą użytkowników żądnych nowych filmów do wykupienia płatnych usług. Ich właściciele zarabiają głównie na programach partnerskich, czyli przekierowaniu odwiedzających do konkurencyjnych witryn. Na zwykłych stronach nie ma to sensu, ale w tej branży tylko najwięksi mogą pozwolić sobie na unikalną treść.

Do stworzenia strony, która skusi do przejścia dalej i zapłacenia za kolejny produkt trzeba się jednak przyłożyć. Dużo łatwiejsze jest zachęcenie internautów do pobrania darmowych filmów pornograficznych lub zestawów zdjęć. Po wysłaniu filmu albo galerii na któryś z serwisów hostujących pliki (np. RapidShare) wystarczy umieścić odnośnik do niego na popularnych forach dyskusyjnych i patrzeć, jak rośnie licznik pobrań.

Gdzie tu zarobek? Za umieszczenie popularnego pliku jesteśmy nagradzani - w przypadku serwisu RapidShare będzie to możliwość założenia nowego konta, a w Hotfile.com gotówka. Konto na RapidShare trzeba jeszcze sprzedać, ale serwisy aukcyjne nadają się do tego idealnie.

Kradzieże w grach sieciowych

Źródłem dochodu może być kradzież wirtualnej gotówki. Wcale nie chodzi o napad na bank internetowy, ale o wirtualną kradzież. Polega ona na przejęciu konta w grach MMO, w których udział bierze jednocześnie wielu internautów - popularne gry to np. World of Warcraft lub Tibia. Konto gracza chronione jest loginem i hasłem, a jego ważność przedłuża się poprzez opłacenie miesięcznego abonamentu (już realnymi pieniędzmi).

Gry tego typu są bardzo popularne wśród dzieci, które mają mnóstwo wolnego czasu, ale brakuje im pieniędzy. W związku z tym często zdarza się, że korzystają one ze wspólnego konta w kilka osób, nawet poznanych przypadkowo na forum internetowym. Taka znajomość to najprostszy sposób na stracenie postaci i towarzyszących jej przedmiotów, gdyż szybko trafi się na nieuczciwego "gracza", który tylko czeka na okazję.

Po co komukolwiek wirtualny miecz, 1000 sztuk wirtualne złota albo postać rycerza? Może to okazać się zaskakujące, ale na Allegro można znaleźć np. wirtualną zbroję za 99 złotych lub postacie warte ok. 500 złotych. Najwyższe ceny dochodzą nawet do 1,5 tys. zł!

Spamowanie wyszukiwarek

Zarabianie w Internecie na granicy prawa

Zdobycie olbrzymiego ruchu na stronie dzięki umiejętnie poprowadzonej dyskusji w serwisach społecznościowych jest banalnie proste.

Z Internetem od lat wiążą się reklamy. Zwykle cena za publikację reklamy zależy od popularności i jakości danego serwisu. Nie każdy jest jednak w stanie wypracować sobie solidną markę. Dużo łatwiej jest skupić się na liczbie odwiedzin.

Najlepszy sposób na zdobycie czytelnika to danie mu informacji, której szuka. Do takiego wniosku musiały dojść osoby tworzące strony wydmuszki, które kuszą odnośnikami np. do plików torrent lub archiwów z muzyką. Po kliknięciu w odnośnik okazuje się jednak, że jest on uszkodzony lub kieruje do płatnego serwisu.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że takie strony są tworzone automatycznie. Na stronie nie ma nic, a skrypt wstawia tylko w odpowiednie miejsca frazy, które internauta wpisał do wyszukiwarki. Całości towarzyszą dziesiątki boksów reklamowych.

Na podobnej zasadzie działają wszelkiego rodzaju blogi i fora dyskusyjne zawierające zestawienia śmiesznych grafik, galerii erotycznych, poradników o zarabianiu i cudownych dietach oraz innych materiałów trafiających w gust masowego odbiorcy.

Zamiast umieszczać w serwisie wymienione materiały, można przygotować kontrowersyjną lub poszukiwaną treść, która zostanie rozpropagowana w sieci przez samych czytelników. Wystarczy tylko poinformować o akcji odpowiednią grupę, wykorzystując do tego serwisy społecznościowe - np. wykop.pl. Internauci sami wykonają czarną robotę, zupełnie nieświadomie promując nową stronę.

Tworzenie stron internetowych specjalnie "pod publiczkę" w celu zdobycia popularności, która przekłada się na dużą liczbę opublikowanych odnośników do tego serwisu, nazywa się linkbaitingiem i jest przydatne w pozycjonowaniu oraz zarabianiu na reklamach.

Ile można zarobić?

Testy z płatnością SMS: ok. 30 zł za oszukanego użytkownika (dwa SMS-y za 30,50 zł, połowę z tego bierze operator)

Podkupienie domeny: kilkaset złotych (duże ryzyko, że domeny nikt nie kupi)

Sprzedaż punków z systemu wymiany linków: 20 zł miesięcznie (dla strony z PR=3, 500 podstron, 150 linków zwrotnych)

Sprzedaż postaci w grze Tibia: 200 - 500 zł

Piramida finansowa w grze Second Life: 4 dolary za osobę (na początku trzeba dopłacać)

Reklamy publikowane na podrzędnej stronie: 5 - 10 zł za tysiąc unikalnych użytkowników

Programy partnerskie na stronie z erotyką: 50 zł za tysiąc unikalnych użytkowników

Udostępnianie pliku w Hotfile.com: 10 dolarów za 1000 pobrań pliku (powyżej 100 MB)