E-biznes od kuchni: nasza-klasa.pl
- Bożena Jaskowska,
- 10.02.2010, godz. 08:51
Ponad 1100 serwerów, iteracyjny system pracy programistów, wieloetapowe i złożone procesy rekrutacyjne oraz wciąż miliony użytkowników. Tym razem w cyklu "E-biznes od kuchni" przyglądamy się serwisowi, który wg TechCrunch warty jest 145 mln USD.
Historia medialnie przyjęła się świetnie, ale chyba mniej osób zdaje sobie sprawę z faktu, że to nie był po prostu przypadek czy zbieg okoliczności. Maciej Popowicz z kolegami, którzy sami już wtedy byli dobrymi programistami, laureatami programistycznych konkursów krajowych i międzynarodowych i których uważano za jeden z najlepszych informatycznych teamów na Uniwersytecie Wrocławskim, od dłuższego czasu uważnie monitorowali rynek internetowych serwisów polskich i zagranicznych. Wśród rodzimych społecznościówek nie znajdywali jednak tego, czego faktycznie szukali i potrzebowali - idei łączenia ludzi z lat szkolnych. Dostępne wówczas serwisy (np. Poszkole, Sztambuch, czy Studentix) nie były wg twórców naszej-klasy.pl wystarczająco funkcjonale i tak naprawdę nie umożliwiały nawiązywania relacji na tym najniższym i najważniejszym poziomie tj. np. szkolnej ławki czy klasy.
10 tys. użytkowników
Pomysł stworzenia portalu umożliwiającego odnalezienie szkolnych przyjaciół narodził się w styczniu 2006 r. W lipcu 2006, już wspólnie z Arkadiuszem Pernalem odpowiedzialnym za biznesową stronę projektu, dziś prezesem Spółki, podjęto konkretne prace programistyczne i organizacyjne. A wszystko odbywało się hobbistycznie, wieczorami, po zajęciach na IV roku informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego. W listopadzie 2006 serwis nasza-klasa.pl ujrzał światło dzienne. Do zespołu dołączyła wtedy też Joanna Gajewska, na której spoczęły obowiązki PR i która zajmuje się tym obszarem do dziś.
Nazwa serwisu (która podobnie jak hasło "portal dla ludzi z klasą" była pomysłem Macieja Popowicza) zaczerpnięta została z piosenki Jacka Kaczmarskiego i celowo miała mieć wydźwięk sentymentalny. I dodatkowo prosty, czytelny i trafiający do świadomości osób zainteresowanych odnalezieniem swych znajomych sprzed lat. Jaki był wstępny model biznesowy projektu? Przetrwać - śmieje się Joanna Gajewska dodając już całkiem serio, że oczywiście w grę wchodziło czerpanie zysków z reklam, ale najważniejszym celem jaki sobie w momencie startu NK postawiono - to zdobyć 10 tys. użytkowników, wtedy miałby nastąpić sukces.
Pierwszą inwestycją twórców serwisu było wydanie 200 zł na hosting serwisu w Home.pl oraz rejestrację domeny, a także zrzutka członków zespołu na "działania marketingowe" tj. plakaty, które własnoręcznie Maciej Popowicz z Arkadiuszem Pernalem rozwieszali na uczelniach w różnych akademickich miastach polskich. Wysyłano też informacje do mediów, które jednak w początkowym okresie działania serwisu niespecjalnie interesowały się tym startupowym projektem.
Przełomowym momentem, bez którego prawdopodobnie nie byłoby dziś NK, była pewna notatka w PAP-ie, która opisując serwis umożliwiający odnalezienie kolegów ze szkolnej ławki ukazała się w grudniu 2006. Prawdopodobnie to prof. Loryś przekazał ją zaprzyjaźnionemu dziennikarzowi stając się niechcąco "ojcem chrzestnym" naszego projektu - wspomina Joanna Gajewska. Prof. Krzysztof Loryś, ówczesny dyrektor Instytutu Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego to osoba, której twórcy NK wiele zawdzięczają i która wciąż jest dla nich i dla całego informatycznego środowiska akademickiego wielkim autorytetem i wyrocznią naukową.
No i zaczęło się. Za jakiś czas w telewizyjnej "Panoramie" i materiale o modnych na zachodzie spotkaniach "po latach", znalazła się wzmianka o NK jako serwisie, który umożliwia podobny powrót do przeszłości w naszym kraju. Po wyemitowaniu tego materiału przeżyliśmy pierwszy taki prawdziwy szturm na nasz jeden mały serwerek - w ciągu kilku minut ponad 5 tys. osób chciało się logować do NK - wspomina Maciej Popowicz. I tak naprawdę dopiero wtedy zorientowaliśmy się, że coś z naszego projektu może być, że koniecznie trzeba rozglądać się za nowym sprzętem i że warto podjąć rozmowy ze zgłaszającymi się do nas inwestorami, którzy mogli by pomóc udźwignąć cały projekt.W tym początkowym okresie działania użytkownicy przypływali do NK falami. Po okresie boomu spowodowanego m. in. wspomnianymi materiałami dziennikarskimi, który miał miejsce w okresie świątecznym 2006, nastąpiło na początku roku małe wyciszenie, by od wiosny 2007 r. machina rozpędziła się na nowo. Całkiem na dobre. Zakładane 10 tys. użytkowników zdobyliśmy po 2-3 miesiącach działania. Osiągnęliśmy więc sukces, teraz trzeba było iść za ciosem i koniecznie znaleźć inwestora - mówi Joanna Gajewska. Najpierw, co oczywiste, moda na NK wybuchła we Wrocławiu, potem hype przeniósł się do Warszawy, a następnie przyszła kolej na Górny Śląsk i Wielkopolskę.
W styczniu 2007 r. wg danych Megapanelu PBI/Gemius NK miała 97 290 użytkowników (real users). W marcu było ich już 234 786.
Inwestorzy
Poszukiwania inwestora odbywały się zarówno w kraju jak i za granicą. Przeprowadzono, zwłaszcza w Polsce, wiele rozmów z których niestety nic nie wynikało. Porównanie rozmów toczonych w Polsce z różnymi inkubatorami a inwestorem zagranicznym European Founders to niebo a ziemia - mówi Maciej Popowicz. Sama rozmowa z braćmi Samwers trwała krócej niż przeczytanie dokumentów opisujących formalności na temat warunków jakie powinien spełniać startup starający się o wsparcie rodzimych funduszy.
Umowa o przejęcie 20% udziałów w Naszej Klasie przez European Fouders podpisana została we wrześniu 2007 r. Jak podkreślają twórcy Naszej Klasy, był to jeden z najważniejszych etapów rozwoju serwisu. Kapitał uzyskany od European Founders pozwolił przetrwać NK dzięki rozbudowie infrastruktury, a ogromne know how od braci Samwers wskazało sposoby i kierunki rozwoju portalu.Zaczynaliśmy już wówczas zarabiać na reklamie, ale ponieważ pieniądze często otrzymywaliśmy z opóźnieniem - bywały problemy z płynnością finansową nie mówiąc już o zakupie dodatkowych serwerów - mówi Maciej Popowicz. Duże portale miały w Polsce 8-9 lat na zbudowanie odpowiedniej infrastruktury, w naszym przypadku była to istna rewolucja, w ciągu kilku miesięcy musieliśmy stawić czoła wyzwaniom zarówno technologicznym jak i rozwojowym. Samwersi pomogli nam w tych dwóch ważnych obszarach.
Wsparcie inwestora pozwoliło również otworzyć pierwsze biuro Naszej Klasy. Sześć osób pracę zdalną z własnych domów zamieniło na biuro, niewielkie dwupokojowe mieszkanie przy ul. Dembowskiego na wrocławskim Biskupinie. Dołączyli też nowi programiści i skład od tego momentu systematycznie się powiększał. Co ciekawe, wszystkie osoby z ówczesnego zespołu, nadal pracują w firmie. W obecnej siedzibie, w nowoczesnym biurowcu przy ul. Bema sale konferencyjne noszą nazwy dotychczasowych siedzib biura serwisu.
Wrzesień 2007 r. to również debiut NK w rankingu najpopularniejszych witryn Megapanelu PBI/Gemius w kategorii "Społeczności" (929 342 unikalnych użytkowników i 6,73% zasięg). Jak się później okaże, serwis już go nie opuści (przynajmniej do chwili obecnej).
Wspominamy ten czas jako okres bardzo wytężonej pracy - pełnej energii, adrenaliny, zapału… oraz chaosu. W biurze na Dembowskiego spędzaliśmy niemal 24 godziny na dobę - mówi Joanna Gajewska. Podział zadań i podział kompetencji poza oczywiście tymi głównymi obszarami specjalizacji - wówczas praktycznie nie istniał. Każdy zajmował się wszystkim na co aktualnie miał czas - od skręcania szafek i biurek na wyposażenie nowej siedziby, poprzez marketing i biurowe formalności oraz obsługę użytkowników na rekrutacji pracowników skończywszy. Wiele zawdzięczamy naszej pierwszej księgowej pani Romie Król, która fenomenalnie nam pomagała, a dokładniej - dawała wiele cennych uwag dotyczących funkcjonowania firmy.Rok 2007 Nasza Klasa wg megapenelowych statystyk kończy z imponującą liczbą 5 mln użytkowników (5 122 562 real users) i 36,22% zasięgiem.
Cały internet z uwagą śledził zapoczątkowany w styczniu 2008 r. proces migracji na nowe serwery oraz rozbudowy infrastruktury Naszej Klasy. Dotychczasowe zaplecze technologiczne okazało się niewystarczające, a utrzymywanie serwerów na dzierżawionym sprzęcie we Frankfurcie po prostu nieopłacalne. Nie wszystko przebiegało zgodnie z opracowanym i przedstawionym użytkownikom planem. Twórcy serwisu wspominają wyjątkową "złośliwość rzeczy martwych": opóźnienia w dostawach kolejnych transz zakupowych oraz problemy z konfiguracją, co oczywiście znalazło odzwierciedlenie w nieprzychylnych doniesieniach medialnych oraz reakcjach zniecierpliwionych klasowiczów, którym odebrano możliwość korzystania z serwisu. Po przeprowadzce do poznańskiej serwerowni Beyond, która ostatecznie zakończyła się w lutym 2008 r. portal dysponował ponad 160 serwerami.
Wejście drugiego inwestora do Naszej Klasy było naturalnym etapem racjonalnego rozwoju serwisu. Estoński fundusz, w którego portfelu znajduje się obecnie m. in. rosyjski portal Odnoklassniki oraz popularny w republikach nadbałtyckich serwis One, przejął w styczniu 2008 r. 70% udziałów w Naszej Klasie.Potrzebowaliśmy stałych i pewnych źródeł, z których można było czerpać środki na rozbudowę projektu. Wówczas podjęliśmy rozmowy z Forticomem - mówi Arkadiusz Pernal. Pierwsze spotkania z estońskim funduszem były bardzo podobne do tych z Foundersami: merytoryczne, rzeczowe i dość szybkie.
Nasza Klasa nie ujawnia sumy żadnej z obydwu transakcji. Media podawały kwoty zróżnicowane - od 15 mln zł do jeśli chodzi o sprzedaż udziałów European Founders po 150-200 mln zł - w przypadku transakcji z Forticomem. Czy był to odpowiedni czas na dokapitalizowanie serwisu? Foundersi tak naprawdę uratowali NK i pozwolili dalej działać nam a nie Panu Gąbce. Druga inwestycja umożliwiła stabilny, spokojny i systematyczny rozwój serwisu oraz samej organizacji - mówi Joanna Gajewska.
Branża o styczniowej inwestycji Forticomu dowiedziała się z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Wynikło to z wielu przyczyn - rozpoczął się wówczas proces rozbudowy infrastruktury, podczas której nie wszystko działało tak jak powinno, a dodatkowo w portalu trwała pierwsza kontrola GIODO.
Niektóre serwery nie działały, dokupowane kolejne transze sprzętu miały opóźnienia w dostawie, co z kolei powodowało, że przesuwały się terminy ich konfiguracji i obiecany użytkownikom na koniec stycznia 2008 r. ostateczny termin zakończenia prac. Rozpętała też się nagonka mediów, że GIODO zamknie NK - wspomina Maciej Popowicz. To był chyba najbardziej męczący i stresujący czas, bywało, że nasi ludzie pracowali non stop po 48 godzin by wywiązać się z obietnic złożonych użytkownikom - co było naszym priorytetem. Kolejne mega zainteresowanie mediów, nie pozwalałoby wówczas nam na skuteczne działanie. Oczywiście o transakcji z Forticomem wszystkie właściwie podmioty zostały poinfomorowane, była ona jak najbardziej przejrzysta, natomiast sama decyzja o niekomunikowaniu inwestycji mediom związana była z powyższymi przyczynami.